Wpisy archiwalne w miesiącu
Listopad, 2012
Dystans całkowity: | 76.40 km (w terenie 16.40 km; 21.47%) |
Czas w ruchu: | 01:27 |
Średnia prędkość: | 11.31 km/h |
Maks. tętno maksymalne: | 189 (98 %) |
Maks. tętno średnie: | 178 (92 %) |
Suma kalorii: | 977 kcal |
Liczba aktywności: | 2 |
Średnio na aktywność: | 38.20 km i 1h 27m |
Więcej statystyk |
Jensenem
Środa, 14 listopada 2012 | dodano:14.11.2012
Tu i tam.
Dane wycieczki:
Km: | 60.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Jensen |
Slush Cup Race #2 - Rude Skov
Niedziela, 4 listopada 2012 | dodano:04.11.2012
Slush Cup to cykl wyścigów jesienno-zimowych, który zaczyna się w połowie października a kończy w marcu. Na całość składa się 7 wyścigów, niestety nie startowałem w pierwszym gdyż byłem w tym czasie w PL. Pierwszy wyścig odbywał się w Geel Skov i rozgrywany był w formule pojedynczych startów a zdobyte w nim miejsce miało wpływ na rozstawienie w następnym wyścigu. Jako że byłem na nim nieobecny w kolejnym wyścigu startowałem z ostatniego boxa. Drugi wyścig odbywał się w Rude Skov czyli w lesie który upodobałem sobie najbardziej. Udało się przezwyciężyć lenia i zapisałem się nań w ostatni dzień. Rano pogoda nie zachęcała zbytnio do opuszczenia domostwa - dżdżyło i nie było najcieplej. Po dotarciu na miejsce udałem się do biura zawodów aby odebrać numer. Chip działa ten sam co na MTBenkeltstarten-Hillerod więc nie trza kupować nowego. Do startu zostało 10 minut więc udaję się do linię i zajmuję miejsce w Box'ie No. 6.
Ruszamy. Pierwszy zjazd i kolejka jak po kiełbasę, nie wiem co takiego strasznego było na tej górce, że się wszyscy tak czaili, ale było wąsko więc wystarczy jedna osoba która się rozkraczy i reszta stoi, więc może ktoś się rozkraczył i reszta stała. Ciekawy jestem trasy, bo parę razy w tym lesie już śmigałem.
Pierwsze kółko mija dosyć szybko, po 17 minutach przejeżdżam przez linie, szybki rachunek i wychodzi, że zrobię jakieś 3 max 4 okrążenia. Pierwszy raz nie myślę o tym kiedy koniec, bo trasa jest bardzo fajna. Przez ostatnie dni trochę kropiło więc nawierzchnia raczej śliska, szczególnie na odcinkach z korzeniami.
Podjazdy, które mykałem na treningach na wyścigu nie idą tak łatwo, częściowo podchodzę pomimo że Pitcha podjeżdża niczym sztywny najner z kątem główki 71. O dziwo po zejściu z roweru puls skacze jeszcze bardziej (ziemia parzy!), ciężko złapać oddech i brakuje siły żeby wskoczyć z powrotem na rower. Na dodatek mój znak rozpoznawczy - białe kierpce marki Etnis - nie są najlepszym obuwiem dla górskiej kozicy, pewnie dlatego te ssaki z rodziny krętorogich nie używają ich podczas swoich górskich eskapad. Jak się nie ma co się lubi to się ślizga w błocie w Etnisach. Trasa wyścigu biegnie także przez freeride park, pokazałbym chłopakom mój ulubiony trik trenowany w Tisvilde ale nie bardzo jest na to czas więc robię tylko salto. Po FR parku ludziki jeżdżą dość ospale, chyba nie lubią band, udaje mi się przeskoczyć parę oczek do przodu, kawałek dalej delikwent wywala się na ulubionym korzeniu wuja Krzyśka, więc mijam i jego. To pierwszy wyścig na którym częściej wyprzedzam niż jestem wyprzedzany. Według statystyk z wyścigu wyprzedzałem dziesięciu zawodników na okrążeniu. Rozpisałem się a tymczasem pora na zdjęcie.
Jest taki odcinek w Rude Skov na którym zawsze myślę sobie "kurde, ale ten las jest fajny, jest tak fajny że robię kolejne kółko i wcale mi się nie nudzi", przejeżdżając tym odcinkiem podczas wyścigu pomyślałem sobie więc "kurde, ale ten las jest fajny jest tak fajny że robię kolejne kółko i wcale mi się nie nudzi" i jechałem dalej. A dalej też mi się nie nudziło. Bardzo dobrym miejscem do wyprzedzania okazały się błotniste odcinki, ponieważ były dość szerokie a na dodatek ludziska mocno w nich zwalniały. Poczyniłem tak kilkukrotnie z sukcesem. Jednak chcąc powtórzyć mój szatański plan po raz kolejny manewr nie wyszedł gdyż kałuża okazała się zbyt głęboka, zgarnąłem więc dodatkowy kilogram błota na maskę ale dalej byłem za Panią Hansen.
Ostatnie metry, rower już trochę rzęzi z powodu błota, które jest wszędzie. Pomimo to zmieniarka działa całkiem dobrze, raz tylko spadł mi łańcuch między największą zębatkę a szprychy ale obeszło się bez szarpania. Zresztą to wynik lenistwa bo od trzech tygodni nie wyregulowałem tylnej przerzutki. Dlatego też nie byłem pierwszy (no i oczywiście z powodu moich śliskich kierpców). Nie odpuszczam na ostatnim okrążeniu, na zjazdach jest luźniej więc można nadgonić, cisnem, jadem, pędzem i jestem na mecie !
Reasumując był to jak do tej pory najlepszy wyścig, w którym brałem udział. Zapewne za sprawą bardzo ciekawej trasy oraz dlatego że pierwszy raz walczyłem nie tylko ze swoją kondycją ale także z reszta zawodników. Uczestnictwo w takich imprezach coraz bardziej zaczyna mi się podobać, mam nadzieję że nic nie stanie na przeszkodzie żeby wziąć udział w kolejnym wyścigu Slush Cup, który odbędzie się w Tisvilde 25 listopada.
Podsumowanie
open 93/192
w kategorii 80/149
czas oficjalny: 01:27:46 (3 okrążenia)
czas zwycięzcy open: 01:01:56 (3 okrążeń)
Wyniki open
Statsy z wyścigu
Start© amela
Ruszamy. Pierwszy zjazd i kolejka jak po kiełbasę, nie wiem co takiego strasznego było na tej górce, że się wszyscy tak czaili, ale było wąsko więc wystarczy jedna osoba która się rozkraczy i reszta stoi, więc może ktoś się rozkraczył i reszta stała. Ciekawy jestem trasy, bo parę razy w tym lesie już śmigałem.
Ja się nie śmieję, ja mam taki wyraz twarzy© amela
Pierwsze kółko mija dosyć szybko, po 17 minutach przejeżdżam przez linie, szybki rachunek i wychodzi, że zrobię jakieś 3 max 4 okrążenia. Pierwszy raz nie myślę o tym kiedy koniec, bo trasa jest bardzo fajna. Przez ostatnie dni trochę kropiło więc nawierzchnia raczej śliska, szczególnie na odcinkach z korzeniami.
Dorwać małego© amela
Po korzeniach© amela
W paprociach© amela
Podjazdy, które mykałem na treningach na wyścigu nie idą tak łatwo, częściowo podchodzę pomimo że Pitcha podjeżdża niczym sztywny najner z kątem główki 71. O dziwo po zejściu z roweru puls skacze jeszcze bardziej (ziemia parzy!), ciężko złapać oddech i brakuje siły żeby wskoczyć z powrotem na rower. Na dodatek mój znak rozpoznawczy - białe kierpce marki Etnis - nie są najlepszym obuwiem dla górskiej kozicy, pewnie dlatego te ssaki z rodziny krętorogich nie używają ich podczas swoich górskich eskapad. Jak się nie ma co się lubi to się ślizga w błocie w Etnisach. Trasa wyścigu biegnie także przez freeride park, pokazałbym chłopakom mój ulubiony trik trenowany w Tisvilde ale nie bardzo jest na to czas więc robię tylko salto. Po FR parku ludziki jeżdżą dość ospale, chyba nie lubią band, udaje mi się przeskoczyć parę oczek do przodu, kawałek dalej delikwent wywala się na ulubionym korzeniu wuja Krzyśka, więc mijam i jego. To pierwszy wyścig na którym częściej wyprzedzam niż jestem wyprzedzany. Według statystyk z wyścigu wyprzedzałem dziesięciu zawodników na okrążeniu. Rozpisałem się a tymczasem pora na zdjęcie.
Pędzę© amela
Jest taki odcinek w Rude Skov na którym zawsze myślę sobie "kurde, ale ten las jest fajny, jest tak fajny że robię kolejne kółko i wcale mi się nie nudzi", przejeżdżając tym odcinkiem podczas wyścigu pomyślałem sobie więc "kurde, ale ten las jest fajny jest tak fajny że robię kolejne kółko i wcale mi się nie nudzi" i jechałem dalej. A dalej też mi się nie nudziło. Bardzo dobrym miejscem do wyprzedzania okazały się błotniste odcinki, ponieważ były dość szerokie a na dodatek ludziska mocno w nich zwalniały. Poczyniłem tak kilkukrotnie z sukcesem. Jednak chcąc powtórzyć mój szatański plan po raz kolejny manewr nie wyszedł gdyż kałuża okazała się zbyt głęboka, zgarnąłem więc dodatkowy kilogram błota na maskę ale dalej byłem za Panią Hansen.
Przód Pawła© amela
Zad Pawła© amela
Ostatnie metry, rower już trochę rzęzi z powodu błota, które jest wszędzie. Pomimo to zmieniarka działa całkiem dobrze, raz tylko spadł mi łańcuch między największą zębatkę a szprychy ale obeszło się bez szarpania. Zresztą to wynik lenistwa bo od trzech tygodni nie wyregulowałem tylnej przerzutki. Dlatego też nie byłem pierwszy (no i oczywiście z powodu moich śliskich kierpców). Nie odpuszczam na ostatnim okrążeniu, na zjazdach jest luźniej więc można nadgonić, cisnem, jadem, pędzem i jestem na mecie !
Paweł z bułką© amela
Paweł z bułką w słońcu© amela
Fragment roweru Pawła bez bułki w błocie© amela
Reasumując był to jak do tej pory najlepszy wyścig, w którym brałem udział. Zapewne za sprawą bardzo ciekawej trasy oraz dlatego że pierwszy raz walczyłem nie tylko ze swoją kondycją ale także z reszta zawodników. Uczestnictwo w takich imprezach coraz bardziej zaczyna mi się podobać, mam nadzieję że nic nie stanie na przeszkodzie żeby wziąć udział w kolejnym wyścigu Slush Cup, który odbędzie się w Tisvilde 25 listopada.
Podsumowanie
open 93/192
w kategorii 80/149
czas oficjalny: 01:27:46 (3 okrążenia)
czas zwycięzcy open: 01:01:56 (3 okrążeń)
Wyniki open
Statsy z wyścigu
Dane wycieczki:
Km: | 16.40 | Km teren: | 16.40 | Czas: | 01:27 | km/h: | 11.31 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | 189( 98%) | HRavg | 178( 92%) | |
Kalorie: | 977kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Specialized Pitch Comp |