RSTstatystyki rowerowe bikestats.pl

Statystyki

  • ogólem: 2893.72 km
  • w terenie: 1127.16 km (38.95%)
  • czas: 10d 01h 24m
  • średnia: 10.28 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Rowery

Szukaj

Znajomi

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

MTB

Dystans całkowity:305.00 km (w terenie 161.40 km; 52.92%)
Czas w ruchu:21:41
Średnia prędkość:14.07 km/h
Suma podjazdów:3310 m
Maks. tętno maksymalne:192 (100 %)
Maks. tętno średnie:178 (92 %)
Suma kalorii:4947 kcal
Liczba aktywności:10
Średnio na aktywność:30.50 km i 2h 10m
Więcej statystyk

Leszczyna

Środa, 14 sierpnia 2013 | dodano:18.08.2013







Dane wycieczki:
Km:25.00Km teren:0.00 Czas:01:00km/h:25.00
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Specialized Pitch Comp

Galiński MTB Maraton - Gielniów

Niedziela, 4 sierpnia 2013 | dodano:18.08.2013







Dane wycieczki:
Km:37.00Km teren:33.00 Czas:02:14km/h:16.57
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:650mRower:Specialized Pitch Comp

Kazimierz i okolice

Środa, 31 lipca 2013 | dodano:18.08.2013







Dane wycieczki:
Km:50.00Km teren:18.00 Czas:03:05km/h:16.22
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Specialized Pitch Comp

Gryl

Sobota, 15 czerwca 2013 | dodano:15.06.2013





Wro - Wysoka - Wro

Dane wycieczki:
Km:25.00Km teren:0.00 Czas:01:45km/h:14.29
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Specialized Pitch Comp

BM Głuszyca

Sobota, 8 czerwca 2013 | dodano:10.06.2013





Jako że pogoda nas nie rozpieszcza ostatnimi czasy, jakikolwiek wyjazd w teren stał pod znakiem zapytania, dlatego zdecydowałem się wziąć udział w maratonie. Szczęśliwie trafem wyścig odbywał się w miejscowości, którą chciałem w najbliższym czasie odwiedzić w celu popedałowania. Głuszyca to wieś położona 80km od Wrocławia w pobliżu gór Suchych i Sowich. Wybrałem dystans Mega, profil trasy prezentuje się tak:
Profil trasy © bikemaraton.com.pl

Mapka © bikemaraton.com.pl

Start jest o 11. O 8:30 wystartowaliśmy z Wrocławia w składzie ja, Agatka i Mateusz. Chwilę przed 10 byliśmy na miejscu. Odebraliśmy numery z chipami i kit startowy w którym znajdowły się dwie paczki chrupek, szybernaście ulotek i talon na paszę. Czasu starczyło na rozpakowanie rowerów, przebranie i oddanie płynu wytworzonego w nerkach.
Unpacking © amela

Na starcie spotkałem Królika i Bartka. Królik jak sama nazwa wskazuje jest koniem i chce jechać dystans Giga, no to powo chłopaku z budyniu :) Punktualnie o 11:14 wystartowaliśmy. Grupa rozciągała się długo, pierwsze 20km jechaliśmy dość gęsto. Pierwsze 11km to praktycznie sam podjazd. Pierwszy zjazd i pojawia się rogal na twarzy, jak dla mnie mogłoby być już cały czas w dół :) Trasa jest ciekawa, czasem jedziemy szeroką szutrówką, czasem wpadamy w singla, zjazdy są technicznie bardzo łatwe (nikt nie sprowadza) ale i tak udaje się przeskoczyć sporo oczek do przodu (co na podjeździe wraca do stanu uprzedniego). Po rozjedzie na mini grupa praktycznie się nie przetasowuje, każdy jedzie na swojej pozycji. Tuż za rozjazdem wita nan spora ścianka do podjechania, a raczej podprowadzenia. Jest na tyle wąsko, że cieżko się minąć. Na trzydziestym kilometrze łapie mnie taki głód, że ciężko się skupić na jeździe. Nic dziwnego, śniadanie jadłem o 7 rano a jest 14. Do bufetu jeszcze 7km... Żele zjadłem a w zasadzie wypiłem bo okazały się być syropami. Wody mi nie brakuje ale głodu wodą nie oszukam. Dołączam do jakiejś wesołej drużyny i jedziemy chwilę razem. Gadając zapominam trochę o głodzie. Bufet coraz bliżej. Kawałek zjazdu i jest, widzę namiot i pierdyliard kubków na glebie. Wciągam banany, wafle, suszone morele, wafle banany pomarańcze wszystko wciągam jak odkurzacz. Napełniam bukłak coby płynu nie zabrakło do mety i po 10 minutach jestem znowu na szlaku. Jadę powoli, byle podjazd z młynka bo inaczej jakoś ciężko - wiem jestem parówa. Do mety zostało niecałe 20km, na szczęście spora część w dół więc ta część trasy mija relatywnie szybko.
Jedzonko © amela

Brudas © amela

Spakowany © amela

Podsumowując, wyścig bardzo fajny, jak na moją kondycję trochę za długi znaczy się jest nad czym pracować. Organizacja imprezy bez zarzutu, wyniki online, sms z wynikiem dostałem zaraz po przekroczeniu mety, trasa bardzo dobrze oznaczona. Pogoda dopisała, burza przeszła 10km z boku i dzięki Bogu bo jadąc w deszczu bym się zarżnął całkowicie. Generalnie było bardzo pozytywnie :)

Galeria
Relacja w TVP:


Dane wycieczki:
Km:56.00Km teren:56.00 Czas:05:18km/h:10.57
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:192(100%)HRavg152( 79%)
Kalorie: 3089kcalPodjazdy:1700mRower:

Ojcowski Park Narodowy i okolice

Piątek, 31 maja 2013 | dodano:05.06.2013





W większości po asfaltach, jedno podejście w terenie (gliniaste błoto) wystarczyło żeby rower zasyfił się jak nigdy dotąd. Do tej pory napęd wydaje dziwne odgłosy...

Dane wycieczki:
Km:40.00Km teren:0.00 Czas:03:00km/h:13.33
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Specialized Pitch Comp

Slush Cup Race #2 - Rude Skov

Niedziela, 4 listopada 2012 | dodano:04.11.2012





Slush Cup to cykl wyścigów jesienno-zimowych, który zaczyna się w połowie października a kończy w marcu. Na całość składa się 7 wyścigów, niestety nie startowałem w pierwszym gdyż byłem w tym czasie w PL. Pierwszy wyścig odbywał się w Geel Skov i rozgrywany był w formule pojedynczych startów a zdobyte w nim miejsce miało wpływ na rozstawienie w następnym wyścigu. Jako że byłem na nim nieobecny w kolejnym wyścigu startowałem z ostatniego boxa. Drugi wyścig odbywał się w Rude Skov czyli w lesie który upodobałem sobie najbardziej. Udało się przezwyciężyć lenia i zapisałem się nań w ostatni dzień. Rano pogoda nie zachęcała zbytnio do opuszczenia domostwa - dżdżyło i nie było najcieplej. Po dotarciu na miejsce udałem się do biura zawodów aby odebrać numer. Chip działa ten sam co na MTBenkeltstarten-Hillerod więc nie trza kupować nowego. Do startu zostało 10 minut więc udaję się do linię i zajmuję miejsce w Box'ie No. 6.
Start © amela

Ruszamy. Pierwszy zjazd i kolejka jak po kiełbasę, nie wiem co takiego strasznego było na tej górce, że się wszyscy tak czaili, ale było wąsko więc wystarczy jedna osoba która się rozkraczy i reszta stoi, więc może ktoś się rozkraczył i reszta stała. Ciekawy jestem trasy, bo parę razy w tym lesie już śmigałem.
Ja się nie śmieję, ja mam taki wyraz twarzy © amela

Pierwsze kółko mija dosyć szybko, po 17 minutach przejeżdżam przez linie, szybki rachunek i wychodzi, że zrobię jakieś 3 max 4 okrążenia. Pierwszy raz nie myślę o tym kiedy koniec, bo trasa jest bardzo fajna. Przez ostatnie dni trochę kropiło więc nawierzchnia raczej śliska, szczególnie na odcinkach z korzeniami.
Dorwać małego © amela

Po korzeniach © amela

W paprociach © amela

Podjazdy, które mykałem na treningach na wyścigu nie idą tak łatwo, częściowo podchodzę pomimo że Pitcha podjeżdża niczym sztywny najner z kątem główki 71. O dziwo po zejściu z roweru puls skacze jeszcze bardziej (ziemia parzy!), ciężko złapać oddech i brakuje siły żeby wskoczyć z powrotem na rower. Na dodatek mój znak rozpoznawczy - białe kierpce marki Etnis - nie są najlepszym obuwiem dla górskiej kozicy, pewnie dlatego te ssaki z rodziny krętorogich nie używają ich podczas swoich górskich eskapad. Jak się nie ma co się lubi to się ślizga w błocie w Etnisach. Trasa wyścigu biegnie także przez freeride park, pokazałbym chłopakom mój ulubiony trik trenowany w Tisvilde ale nie bardzo jest na to czas więc robię tylko salto. Po FR parku ludziki jeżdżą dość ospale, chyba nie lubią band, udaje mi się przeskoczyć parę oczek do przodu, kawałek dalej delikwent wywala się na ulubionym korzeniu wuja Krzyśka, więc mijam i jego. To pierwszy wyścig na którym częściej wyprzedzam niż jestem wyprzedzany. Według statystyk z wyścigu wyprzedzałem dziesięciu zawodników na okrążeniu. Rozpisałem się a tymczasem pora na zdjęcie.
Pędzę © amela

Jest taki odcinek w Rude Skov na którym zawsze myślę sobie "kurde, ale ten las jest fajny, jest tak fajny że robię kolejne kółko i wcale mi się nie nudzi", przejeżdżając tym odcinkiem podczas wyścigu pomyślałem sobie więc "kurde, ale ten las jest fajny jest tak fajny że robię kolejne kółko i wcale mi się nie nudzi" i jechałem dalej. A dalej też mi się nie nudziło. Bardzo dobrym miejscem do wyprzedzania okazały się błotniste odcinki, ponieważ były dość szerokie a na dodatek ludziska mocno w nich zwalniały. Poczyniłem tak kilkukrotnie z sukcesem. Jednak chcąc powtórzyć mój szatański plan po raz kolejny manewr nie wyszedł gdyż kałuża okazała się zbyt głęboka, zgarnąłem więc dodatkowy kilogram błota na maskę ale dalej byłem za Panią Hansen.
Przód Pawła © amela

Zad Pawła © amela

Ostatnie metry, rower już trochę rzęzi z powodu błota, które jest wszędzie. Pomimo to zmieniarka działa całkiem dobrze, raz tylko spadł mi łańcuch między największą zębatkę a szprychy ale obeszło się bez szarpania. Zresztą to wynik lenistwa bo od trzech tygodni nie wyregulowałem tylnej przerzutki. Dlatego też nie byłem pierwszy (no i oczywiście z powodu moich śliskich kierpców). Nie odpuszczam na ostatnim okrążeniu, na zjazdach jest luźniej więc można nadgonić, cisnem, jadem, pędzem i jestem na mecie !
Paweł z bułką © amela

Paweł z bułką w słońcu © amela

Fragment roweru Pawła bez bułki w błocie © amela

Reasumując był to jak do tej pory najlepszy wyścig, w którym brałem udział. Zapewne za sprawą bardzo ciekawej trasy oraz dlatego że pierwszy raz walczyłem nie tylko ze swoją kondycją ale także z reszta zawodników. Uczestnictwo w takich imprezach coraz bardziej zaczyna mi się podobać, mam nadzieję że nic nie stanie na przeszkodzie żeby wziąć udział w kolejnym wyścigu Slush Cup, który odbędzie się w Tisvilde 25 listopada.

Podsumowanie
open 93/192
w kategorii 80/149
czas oficjalny: 01:27:46 (3 okrążenia)
czas zwycięzcy open: 01:01:56 (3 okrążeń)

Wyniki open
Statsy z wyścigu

Dane wycieczki:
Km:16.40Km teren:16.40 Czas:01:27km/h:11.31
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:189( 98%)HRavg178( 92%)
Kalorie: 977kcalPodjazdy:mRower:Specialized Pitch Comp

Holbæk, Provins MTB Race 2012

Niedziela, 21 października 2012 | dodano:22.10.2012





Holbæk leży 70km na zachód od Kopenhagi,tego dnia odbywał się tam wyścig w formule XCO, długość pętli to 4,4km, wyścig trwał 70min + 1 okrążenie. Po dotarciu na miejsce zaczęliśmy szykować sprzęt. Skróciłem skok do 135mm (można było skrócić spokojnie do 120mm albo niżej), dopompowałem damper, nasmarowałem łańcuch i pojechaliśmy na rekonesans.
Regulacja bombra © o. Mirosław

Hvordan går det? © o. Mirosław

Teren nie wydaje się zbytnio wymagający, szuter, trawa, gliniasta ziemia. Większość trasy biegnie zygzakiem po kopcu, podjeżdża się na niego i zjeżdża z każdej strony. Wjeżdżamy raz na górę, do startu zostało 10min więc udajemy się na linię.
3...2...1...Paszlim © o. Mirosław

Staram się nie popełnić tego samego błedu co na ostatnim wyścigu i początek jadę umiarkowanym tempem, jednak już po pierwszym podjeździe tętno wskakuje na 180 peaków i w zasadzie nie wiele spada do końca wyścigu. Pierwsze okrążenie ciągnie się dość długo i pomimo, że jedziemy w pociągu to i tak czas z tego okrążenia jest najlepszy.
Ostatni zjazd na pierwszym kółku © o. Mirosław

Po ostatnim zjeździe kawałek jedzie się szerokim szutrem, to jedno z niewielu miejsc gdzie moża zasiorbać z sakwy więc ochoczo to czynię. Na drugim okrążeniu zaczynam kląć pod nosem na wszystkich i wszystko. K@#$%^ kto wymyślił taki wyścig, po co tyle podjeżdżania skoro tak mało zjazdów, to nie dla mnie myśle SE. Jednak jadę dalej, pękają kasztany.
Parcie na szkło © o. Mirosław

Agatki widać humor nie opuszcza, jeździ dużo mniej więc zapewne też będzie miała dość po wyścigu. Grunt żeby się nie poddała. Na podjzadach walczyła dzielnie.
Ostry podjazd, tylko najlepsi wjeżdżali w siodle © o. Mirosław

Kawałek podjeżdżam, reszta z buta © o. Mirosław

Krzyś almost on the top © o. Mirosław

Kolejne okrążenia mijają szybciej chociaż na każdym kolejnym czas mam gorszy. Grupa się rozjechała to na zjazdach można trochę docisnąć. Na jednym podjeździe odpadam i zaczynam wprowadzać, zresztą podjeżdżam na 22T/34T więc nawet w siodle prędkość mam niewielką.
Serpentyny © o. Mirosław

Zjazd=chwila wytchnienia © o. Mirosław

Krzysiek leci jak przecinak © o. Mirosław

W dół © o. Mirosław

Równo po 60 minutach kończę trzecie kółko, a więc muszę jechać jeszcze jedno, na szczęście to będzie ostatnie. Staram się utrzymać jako takie tempo, jednak w dalszym ciągu mijają mnie wycinaki, w tym kilku łepków chyba po 13 lat, łydki jak patyki więc nie wiem skąd ta moc - na podjazdach mieli okrutne tempo.
Agatka kończy po trzech rundach © o. Mirosław

Krzysiek kończy piątą pętlę © o. Mirosław

Na ostatnim okrążeniu powtórzyłem czas z trzeciej pętli. Chyba nikogo nie wyprzedziłem, nie licząc gościa który wywalił się na podjeździe (i tak mnie doszedł chwilę później). Na początku trzymałem się jednego gościa i starałem się nie odpuszczać, uciekał mi na podjazdach, doganiałem go na zjazdach jednak później straciłem go z pola widzenia. Tętno praktycznie nie spadało poniżej 170, czyli ok 90%. Ciekawe jakby to było na lżejszym sprzęcie, cieńszych oponach i geometrii xc ;] Po wyścigu posilamy się w bufecie. Agatka zostaje wywołana, zajęła 4-te miejsce w kategorii "damen" więc winiak się należy.
Brawo dla tej Pani :) © o. Mirosław

Chwilę później zostaje wywołana ponownie, wygrała w losowaniu i w jej ręce trafiły rękawiczki. Ma dziewczyna szczęście :) Powoli się zawijamy jednak zostaję wywołany i ja, w losowaniu wygrałem plecak Deutera :) Jak zmęczenie trochę odpuściło byłem zadowolony, że wystartowałem. Nie ma szans na przejechanie takiego dystansu w takim tempie nie biorąc udziału w wyścigu więc to bardzo dobry trening.

Podsumowanie
open 56/85
herren 25/36
czas oficjalny: 01:21:33 (4 okrążenia)
czas zwycięzcy open: 01:13:21 (6 okrążeń)

Dane wycieczki:
Km:17.60Km teren:0.00 Czas:01:21km/h:13.04
Pr. maks.:0.00Temperatura:13.0 HRmax:192(100%)HRavg173( 90%)
Kalorie: 881kcalPodjazdy:660mRower:Specialized Pitch Comp

Gribskov

Czwartek, 20 września 2012 | dodano:24.09.2012





Początkowo chcieliśmy się wybrać na trasę z ostatniego wyścigu ale że była zbyt korzenista a o. Mirosław narzekał na ból pleców zdecydowaliśmy się pojechać kawałek dalej do lasu Gribskov. W tym miejscu także organizowane są wyścigi więc zastaliśmy sporo singlowych ścieżek bardzo przyjemnych na rekreacyjną pojeżdżawkę.
Może nie widać ale lecę 260km/h © KM

Pogoda już lekko jesienna, przydałoby się przyodziać coś ciepłego, jednak moja rowerowa garderoba jeszcze nie została zaopatrzona w takie fatałaszki. Dlatego przyodziewam czarną skarpetę do białego obuwia i szczerze mówiąc mam to gdzieś :)
Dla mnie masz stajla... © KM

Tato jedzie na rowerze Agatki, ponieważ nie wziął swojego bmx'a.
Przymiarki do cudzesa © KM

Przed ostatnim wyścigiem coś tam kręciłem przy amorze, ale że czas do startu naglił to odpuściłem czego rezultatem była jazda na pełnym tłumieniu. W połączeniu z czarną sprężyną było prawie jak na sztywniaku. Łonderful.
Odsiorbczanie Pike'a © KM

Teren faluje, zdarzają się bardzo fajne fragmenty, trochę brakuje band i dropów, ale czasem można się wybić z jakiegoś korzonka.
Nibyskok © KM

A dokąd to, dokąd to, dokąd tak gna... © KM

Z singla czasem wypadamy na szeroką szutrówkę aby zaraz znowu wjechać w innego singla, trasy nie są długie, po trzydziestu minutach wpadamy na szlak którym już jechaliśmy. Jedziemy na drugą stronę lasu w stronę jeziorka. W ramach odpoczynku śmigamy po szutrówce i szukamy kolejnego zjazdu na singla. Coś się znalazło więc odbijamy w wąską ścieżkę, gałęzie wiszą nisko ograniczając widoczność. Krzyś coś krzyczy, przed sobą widzę most więc pewnie o to mu chodziło. Za chwilę widzę że leci ślizgiem bocznym, staram się hamować żeby go nie rozjechać jednak deski na moście są tak śliskie, że ledwo musnąłem klamkę i już leżałem. Paluchy wlazły między deski i trochę się powykrzywiały co uniemożliwiło czerpanie przyjemności z dalszej jazdy. Decydujemy się na powrót.

Dane wycieczki:
Km:15.00Km teren:15.00 Czas:01:00km/h:15.00
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Specialized Pitch Comp

MTBenkeltstarten - Hillerød

Niedziela, 16 września 2012 | dodano:19.09.2012





Nie udało nam się zapisać na maraton Meridy, który jest w październiku. W ramach zadośćuczynienia wystartowaliśmy w wyścigu MTBenkeltstarten. Impreza miała miejsce w Hillerød w parku Store Dyrehave. Trasa wyścigu miała 23km długości (wg informacji na stronie) oraz sumę przewyższeń ok 300m. Starty odbywały się w odstępach 30 sekundowych. Według rozpiski startowałem o 10:40:30. Na miejsce dotarliśmy po godzinie 9. Najsampierw w biurze zawodów odebraliśmy numery oraz goodiebag, który okazał się mało atrakcyjny. Następnie zanabyliśmy chipy, które przypina się do obuwia aby w ten sprytny sposób zarejestrować czas przejazdu. Chwilę zajęło przygotowanie sprzętu, przypięcie numerów i kontrolne przejazdy w SPD w terenie. Czas zleciał szybko i po dwóch kakałach udałem się na linię startu.
Regulacja PIKE'a oraz rady ojca przełożonego © amela

Kontemplacja przed startem © amela

I depniemy sobie ode wsi dode wsi © MM

Wystartowałem trochę jak na sprint, i zanim przejechałem pierwszy kilometr zgubiłem oddech. Wyrównałem dopiero na trzecim kilometrze i już wiedziałem, że nie będzie lekko, bo trasa praktycznie cały czas po korzeniach. Czasem ledwo się mieściłem między drzewami ze swoją kierą. Szybko dogoniłem jednego rywala, jednak był to jedyny wyprzedzony przeze mnie osobnik w tym wyścigu (nie licząc gościa który zatrzymywał się pogadać przez telefon albo zjeść kanapkę a za kilka minut łoił mnie znowu). Krzyś miał wystartować ok 11:40, jednak zagiął czasoprzestrzeń i ruszył 2:30 min po mnie.
POOOOLSKAAAAAA BIAŁO CZERRRWONI! © MM

Na początku trasy miałem problemy z opanowaniem SPD, dwa razy prawie zaliczyłem glebę, a jak się wypiąłem to nie mogłem się wpiąć, takie to ustrojstwo. Jednak na podjazdach pomagają znacznie.
Na 17km dogania mnie Krzysiek, trochę mnie to motywuje aby jechać mocniej, jednak siły starcza może na kilometr. Krzysiek robi trik w rowie, dochodzi do konfrontacji kasku z glebą. 1:0 dla kasku, Krzyś żyje, jedziemy dalej. Moje tempo chyba mu nie przypadło do gustu, ponieważ mnie wyprzedził i tyle go widziałem. Jak widać na zdjęciach jest ode mnie trochę młodszy a na dodatek ma lżejszy rower - nie to żebym się tłumaczył... Organizatorzy robią nas letko w wała i trasa się kończy kawałek za tabliczka 20km (a miało być 23km) dlatego też nie było końcówy. Dojeżdzamy do mety w odwrotnej kolejności niż wystartowaliśmy. Wooj ma niecałe 5min lepszy czas ode mnie.
Ostatnie metry © MM

Jak rączy jelonek © MM

Meta © MM

Free Pasza Enjoying © MM

Raczymy się dobrami spożwyczymi, i wymieniamy wrażenia z trasy. Przed chwilą wystartowała Agatka, jedzie krótką trasę - 11km, ale jest na tyle ciężki teren, że pewnie nieźle się umęczy. Dojeżdza z czasem 54:20 zajmując tym samym 6-te miejsce na 13 uczestników :) Dobry wynik jak na pierwszy start.
After Party © rst

After Party © rst

Do każdego Lefty'ego torba gratis © rst

Aga zapisuje nas na losowanie nagród © rst

Pierwszy test nowego szpeju © rst

Zapakowani, wracamy do domu © rst


Dane wycieczki:
Km:23.00Km teren:23.00 Czas:01:31km/h:15.16
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:300mRower:Specialized Pitch Comp

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl