Wpisy archiwalne w kategorii
Enduro
Dystans całkowity: | 1233.72 km (w terenie 913.76 km; 74.07%) |
Czas w ruchu: | 160:46 |
Średnia prędkość: | 7.33 km/h |
Maksymalna prędkość: | 40.90 km/h |
Suma podjazdów: | 14231 m |
Maks. tętno maksymalne: | 191 (99 %) |
Maks. tętno średnie: | 160 (83 %) |
Suma kalorii: | 5740 kcal |
Liczba aktywności: | 37 |
Średnio na aktywność: | 33.34 km i 4h 35m |
Więcej statystyk |
Sępia Góra i Izerski Stóg
Sobota, 22 czerwca 2013 | dodano:22.06.2013
Wycieczka z założenia miała być lekka, ponieważ jechały z nami Agatka i Dominika. Michał chciał przejechać trasę Enduro Trophy, w którym startował w maju (zajmując bardzo dobre 19 miejsce na ponad 60 startujących, Michał jeździ na HT). Objechaliśmy większość OS'ów z tego wyścigu, ze względu na dziewczyny odpuściliśmy najtrudniejszy zjazd. Zatrzymaliśmy się 200m za stacją gondoli. Na parkingu spotkaliśmy dwóch kolegów z forum emtb, którzy jechali kawałek z nami. Pierwszy OS to fragment świeradowskiego singletracka. Ten odcinek bardzo spodobał się Agatce. Dotychczas nie miała okazji jeździć trasą z takim flow. Fajnie zacząć wycieczke od jazdy w dół jednak teraz trzeba kawałek podjechać a dokładnie musimy zdobyć Sępią Górę (828m. n. p. m), podjeżdżamy z ok 500m n. p. m więc podjazd nie zajmuje długo. Na górze robimy krótką przerwę na skałkach, z których rozchodzi się fajny widoczek. Czas zacząć pierwszy zjazd. Trasa jest dość trudna, ponieważ obfituje w dużą ilość luźnych, całkiem sporych kamieni. Dziewczyny bardzo dobrze dają sobie z nim radę i tylko w kilku miejscach prowadzą rowery. Po wczorajszych glebach na Ślęży jadę dość zachowawczo, czasami wydaje mi się, że jak miągwa. Dojeżdżamy do miejsca gdzie zaczynał się podjazd, teraz kierujemy się w strone parkingu gdzie zostawiliśmy auto, stamtąd zaczyna się stromy asfaltowy podjazd na Izerski Stóg. Przy aucie robimy krótką przerwę, Agatka ma już trochę dośc choć zrobiliśmy dopiero 20km. Podjazd, który musimy zrobić jest dość cięzki ale za to szybko moża się nim dostać na górę. Dwa lata temu więszkość wprowadziłem teraz było zdecydowanie lepiej. Po niespełna 1,5h jesteśmy na górze. Zatrzymujemy się w "restauracji" na kawę i naleśniki z jagodami. Ceny mają z kosmosu 2 naleśniki 12zł :O ale trzeba sobie jakoś wynagrodzić ten wysiłek. Po kawie i naleśnikach zaczynamy zjazd. Początek znowu obfity w luźne kamienie. Dziewczyny pomimo zmęcznie dzielnie walczą z zadowalającym skutkiem. Czym niżej tym teren przyjemniejszy, kamienie znikają i można nabrać prędkości, na ostatnim odcinku jest kilka agrawek więc można poćwiczyć zakręty. Zmęczeni ale jak zwykle zadowoleni wracamy do auta :)
Dane wycieczki:
Km: | 31.00 | Km teren: | 25.00 | Czas: | 06:38 | km/h: | 4.67 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 1650m | Rower: | Specialized Pitch Comp |
Ślęża i Radunia
Piątek, 21 czerwca 2013 | dodano:22.06.2013
Miał być wypad treningowy a wyszła wycieczka.
Dane wycieczki:
Km: | 21.00 | Km teren: | 17.00 | Czas: | 03:48 | km/h: | 5.53 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 700m | Rower: | Specialized Pitch Comp |
Jesenik
Niedziela, 16 czerwca 2013 | dodano:17.06.2013
Czułem że to będzie fajny wyjazd i moje przeczucia mnie nie myliły. Ekipa była liczna, pedałowie z Sieradza - Ted, Agata i Witek, oraz geje z Wrocławia, Królik, Wojtek, Radziu, Maciek i ja. Wyruszyliśmy ok 8:30 z parkingu na bielanach. W Jeseniku byliśmy ok 11, na miejscu odbywały się zawody na pump tacku więc chwilę oglądaliśmy jak sześciolatki dymają na x'ach. Proporceje kasku do reszty ciała wyglądały groteskowo niemniej jednak szacun, że zaczynją zabawę w tak młodym wieku. Wyglądali naprawdę pro w swoich zmaganiach.
Początkowo plan był taki, że wjeżdżamy dwa razy na Serak, minusem tego planu była konieczność pokonywania tego samego podjazdu dwa razy. Nasz nadworny operator giepeesu zaproponował więc abyśmy najpierw zaliczyli rychlebskie Super Flow a następnie pojechali na Serak. Wszakże lepiej Super Flow jechać na świeżaka coby więcej funu z tej traski wykrzesać. Tak więc zrobiliśmy. Stosunkowo krótki podjazd, bo tylko 350m w pionie, zajął nam godzinkę i mogliśmy zacząć zabawę. Kilka razy powtarzaliśmy najciekawsze elementy trailu, między innymi drop na bandę poprzedzony czterema hopkami, nie obyło się bez spektakularnych gleb :). Poźniej jeszcze kilka hopek i dropów poprawialiśmy w celach rekreacyjno treningowych i po ponad trzech godzinach od startu skończyliśmy pierwszy etap wycieczki. Na zastavce urządziliśmy mały paśnik i w tym miejscu nasza drużyna się rozdzieliła. Z Królikiem i Wojtkiem trzymaliśmy się pierwotnego planu aby zdobyć Serak, reszta ekipy pojechała obadać inne single. Aby zacząć podjazd na Serak musimy przejechać 10km asfaltówką z nieznacznym przewyższeniem a następnie jeszcze 10km podjazdu w większości również asfaltowego. Po drodze uzupełniamy zapasy w markecie. Bukłaki naładowane można ruszać dalej. W tym momencie nasza wycieczka trwa już 5,5h godziny wliczając wszystkie postoje. Wjazd na Serak planowo zajmie nam ok 2h. Moja rzyć jest już w kiepskiej kondycji, strasznie obtarła mnie wkładka i marzy mi się przewinięcie pieluchy oraz okład z aloesu, albo chociaż kilka gram alantalu... Na kilkanaście metrów podjazdu muszę zejść z siodła dać odpocząć czterem literom. Podjazd udało się pokonać w planowanym czasie. Teraz już tylko 900m deniwelacji do pokonania. Zjazd dość techniczny ale całkiem szybki, najeżony ostrymi kamieniami i korzeniami. Sćieżka wygląda jak dzika ale delikatne bandy, agrafki i usypany z kamieni drop sugerują, że jest specjalnie przygotowana dla rowerzystów. Ostatni kawałek zjazdu buszowaliśmy w metrowej trawie i trenowaliśmy kładzenie się w zakrętach. Poziom adrenaliny i endorfin na chwilę przytłumił zmęczenie, które po chwili wróciło. Satysfakcja z pokonanengo dystansu oraz świetna zabawa w doborowym towarzystwie rekompensują wszystko!
Zdjęcia na blogu kolegi:
http://narower.nadarzynski.net/gallery/index/item/88
Początkowo plan był taki, że wjeżdżamy dwa razy na Serak, minusem tego planu była konieczność pokonywania tego samego podjazdu dwa razy. Nasz nadworny operator giepeesu zaproponował więc abyśmy najpierw zaliczyli rychlebskie Super Flow a następnie pojechali na Serak. Wszakże lepiej Super Flow jechać na świeżaka coby więcej funu z tej traski wykrzesać. Tak więc zrobiliśmy. Stosunkowo krótki podjazd, bo tylko 350m w pionie, zajął nam godzinkę i mogliśmy zacząć zabawę. Kilka razy powtarzaliśmy najciekawsze elementy trailu, między innymi drop na bandę poprzedzony czterema hopkami, nie obyło się bez spektakularnych gleb :). Poźniej jeszcze kilka hopek i dropów poprawialiśmy w celach rekreacyjno treningowych i po ponad trzech godzinach od startu skończyliśmy pierwszy etap wycieczki. Na zastavce urządziliśmy mały paśnik i w tym miejscu nasza drużyna się rozdzieliła. Z Królikiem i Wojtkiem trzymaliśmy się pierwotnego planu aby zdobyć Serak, reszta ekipy pojechała obadać inne single. Aby zacząć podjazd na Serak musimy przejechać 10km asfaltówką z nieznacznym przewyższeniem a następnie jeszcze 10km podjazdu w większości również asfaltowego. Po drodze uzupełniamy zapasy w markecie. Bukłaki naładowane można ruszać dalej. W tym momencie nasza wycieczka trwa już 5,5h godziny wliczając wszystkie postoje. Wjazd na Serak planowo zajmie nam ok 2h. Moja rzyć jest już w kiepskiej kondycji, strasznie obtarła mnie wkładka i marzy mi się przewinięcie pieluchy oraz okład z aloesu, albo chociaż kilka gram alantalu... Na kilkanaście metrów podjazdu muszę zejść z siodła dać odpocząć czterem literom. Podjazd udało się pokonać w planowanym czasie. Teraz już tylko 900m deniwelacji do pokonania. Zjazd dość techniczny ale całkiem szybki, najeżony ostrymi kamieniami i korzeniami. Sćieżka wygląda jak dzika ale delikatne bandy, agrafki i usypany z kamieni drop sugerują, że jest specjalnie przygotowana dla rowerzystów. Ostatni kawałek zjazdu buszowaliśmy w metrowej trawie i trenowaliśmy kładzenie się w zakrętach. Poziom adrenaliny i endorfin na chwilę przytłumił zmęczenie, które po chwili wróciło. Satysfakcja z pokonanengo dystansu oraz świetna zabawa w doborowym towarzystwie rekompensują wszystko!
Zdjęcia na blogu kolegi:
http://narower.nadarzynski.net/gallery/index/item/88
Dane wycieczki:
Km: | 62.00 | Km teren: | 30.00 | Czas: | 05:25 | km/h: | 11.45 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Specialized Pitch Comp |
Rychleby
Sobota, 18 maja 2013 | dodano:04.06.2013
Ujmę ten wyjazd w dwóch słowach: Super Flow.
Dane wycieczki:
Km: | 43.00 | Km teren: | 43.00 | Czas: | 06:04 | km/h: | 7.09 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 1792m | Rower: | Specialized Pitch Comp |
Ślęża na dżdżysto
Czwartek, 9 maja 2013 | dodano:09.05.2013
Treningowy wypad na Ślężę. Niestety złapała nas burza i udało się podjechać tylko 3 razy.
Każdy ma jakiegoś Pitcha© rst
Dane wycieczki:
Km: | 16.00 | Km teren: | 16.00 | Czas: | 02:18 | km/h: | 6.96 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | 182( 94%) | HRavg | 160( 83%) | |
Kalorie: | 1347kcal | Podjazdy: | 1050m | Rower: | Specialized Pitch Comp |
Monte Altissimo
Piątek, 3 maja 2013 | dodano:05.05.2013
Dane wycieczki:
Km: | 18.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:36 | km/h: | 5.00 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Specialized Pitch Comp |
Monte Stivo
Czwartek, 2 maja 2013 | dodano:05.05.2013
Kolejny dzień i kolejna wycieczka. Dojechali do nas kolejni pedałowie więc jedziemy większą epiką. Tym razem planujemy wjechać na Monte Stivo, 1800m n.p.m. Początek jak zwykle asfaltową serpentyną, poźniej wjeżdżamy na anaconda trail i jest ciekawiej choć to tylko podjazd. Po drodze mija nas sporo austrowęgrów i oprawców germańskiego ducha w ciuszkach za milion euro i na najświeższym sprzęcie. Po krótkim postoju ruszamy dalej, podjazd wyjątkowo nam się dłuży mimo, że nie jest ciężki. W Santa Barbara zatrzymujemy się na kawę i ciastko i spotykamy znajomych którzy podjechali od innej strony. Jesteśmy na 1150m n.p.m. więc jeszcze kawałek podjazdu przed nami. Od około 1600m n.p.m pojawia się śnieg, robi się wyraźnie chłodniej. Mgła zasłania panoramę ale za to jest klimatycznie. Na górze czekamy na całą brygadę, wciągamy kanapki zakłądamy ochraniacze. Szlak jeszcze trochę trawersuje i jest kilka miejsc gdzie musimy wnieść rowery. Dalej zaczyna się całkiem fajny singiel, szkoda tylko że śnieg uniemożliwia normalną jazdę. Co chwila schodzimy z rowerów żeby przdrzeć się przez łatę śniegu. Niżej jest trochę lepiej, ten kawałek singla byłby naprawdę fajny gdyby nie ten białe ustrojstwo. Kawałek jedziemy po szerokiej szutrówce, można się fajnie rozpędzić a rower pływa w luźnych kamieniach. Poźniej trasa robi się bardziej kamienista, można puścić heble, kamienie same wytracają prędkość. Zjazd zajmuje nam niespełna 2h, zjeżdżamy do Arco i dalej asfaltem do Rivy. Jak zwykle banany nie schodzą z twarzy :)
Dane wycieczki:
Km: | 43.00 | Km teren: | 25.00 | Czas: | 06:41 | km/h: | 6.43 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Specialized Pitch Comp |
Sentiero del Paloni
Środa, 1 maja 2013 | dodano:01.05.2013
Trip z założenia miał być lajtowy. Szukaliśmy trasy z przewyżeniami poniżej 1000m. Nie udało nam się znaleźć żadnego gotowca więc trasa była improwizowana. Przejechaliśmy całe wybrzeże w kierunku Torbole. Dalej droga prowadziła asfaltem.
Jedziemy kawałek asfaltem jednak decydujemy się zawrócić ponieważ wg mapy nie ma w pobliżu żadnego zjazdu na ścieżkę. Chwila szukania drogi i wracamy do Torbole gdzie zaczyna się szlak.
Na rozwidleniu wybieramy zły szlak i za kilkaset metrów pojawiają się schody.
Jesteśmy na ok 300m. n. p. m. Zjeżdżamy szeroką szutrówką, według mapy zaraz powinniśmy odbić na lewo jednak przeoczyliśmy zjazd i dojeżdżamy do miejsca gdzie droga jest zablokowana z powodu budowy. Decydujemy się wrócić i poszukać zjazdu który minęliśmy. Nie było trudno przeoczyć ten szlak gdyż był częściowo zarośniety. Zapowiada się 10 minut ostrego wpychania, ścieżka jest prostopadła do poziomic, 60m przewyższenia na odcinku ok 120m. Aga wysiadła, poprzednie wycieczki dały o sobie znać, więć muszę wrócić także po jej rower. Gdyby nie kolczaste krzaki wpych byłby całkiem znośny. Ok, teraz ma być trochę płaskiego i w dół... Coś chyba źle popaczałem na mapę bo przed nami kolejne 90m wpychu, tym razem nie idze tak gładko bo oprócz stromizny przeszkadzają jeszcze kamienie i ostre zakręty. Zasapany i mokry jak szczur w końcu docieram do miejsca skąd zaczyna się zjazd, niestety jeszcze rower Agatki czeka na mnie na dole... To 150m wpychania zmęczyło mnie bardziej niż całodzienna wycieczka. Na pocieszenie teraz już tylko w dół.
Wybrzeże© rst
Wybrzeże© rst
Wybrzeże© rst
Jedziemy kawałek asfaltem jednak decydujemy się zawrócić ponieważ wg mapy nie ma w pobliżu żadnego zjazdu na ścieżkę. Chwila szukania drogi i wracamy do Torbole gdzie zaczyna się szlak.
Żona na szlaku© rst
Mąż żony© rst
Na rozwidleniu wybieramy zły szlak i za kilkaset metrów pojawiają się schody.
Schodki© rst
Stairs© rst
Die Treppe© rst
Widoczki z kładki© rst
Jesteśmy na ok 300m. n. p. m. Zjeżdżamy szeroką szutrówką, według mapy zaraz powinniśmy odbić na lewo jednak przeoczyliśmy zjazd i dojeżdżamy do miejsca gdzie droga jest zablokowana z powodu budowy. Decydujemy się wrócić i poszukać zjazdu który minęliśmy. Nie było trudno przeoczyć ten szlak gdyż był częściowo zarośniety. Zapowiada się 10 minut ostrego wpychania, ścieżka jest prostopadła do poziomic, 60m przewyższenia na odcinku ok 120m. Aga wysiadła, poprzednie wycieczki dały o sobie znać, więć muszę wrócić także po jej rower. Gdyby nie kolczaste krzaki wpych byłby całkiem znośny. Ok, teraz ma być trochę płaskiego i w dół... Coś chyba źle popaczałem na mapę bo przed nami kolejne 90m wpychu, tym razem nie idze tak gładko bo oprócz stromizny przeszkadzają jeszcze kamienie i ostre zakręty. Zasapany i mokry jak szczur w końcu docieram do miejsca skąd zaczyna się zjazd, niestety jeszcze rower Agatki czeka na mnie na dole... To 150m wpychania zmęczyło mnie bardziej niż całodzienna wycieczka. Na pocieszenie teraz już tylko w dół.
Uroczy singielek© rst
Dane wycieczki:
Km: | 30.00 | Km teren: | 12.00 | Czas: | 05:04 | km/h: | 5.92 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Specialized Pitch Comp |
Lago di Tenno - Monte Misone
Wtorek, 30 kwietnia 2013 | dodano:07.05.2013
Drugiego dnia padało więc pojechaliśmy do Verony obejrzeć balkon na którym stała Julia i kilka innych ciekawych miejsc. Zregenerowani zaczęliśmy obmyślać plan kolejnej wyrypy. Padło na Monte Misone - 1700m. n. p. m. Tym razem uzbrojeni w trackery, mapy cyfrowe i ślady gpx czuliśmy się bardziej pewnie.
Jest dżdżysto ale liczymy na poprawę pogody. Nasz cel znajduje się na północ od Rivy, znaczna część podjazdu to asfaltowa droga.
Po niespełna dwóch godzinach dojeżdżamy do Lago di Tenno. Tutaj czekamy na reszte ludzików, w międzyczasie wciągając jakąś kanapkę.
W tym miejscu nasza drużyna się rozłącza. Prawdziwi mężczyźni jadą dalej ze swoimi kobietami a pedały ruszają zdobyć kolejny szczyt. Tak więc z Królikiem i Adamem jedziemy dalej sami.
Przed nami 8km płaskiego asfaltu a następnie prawie 1000m w górę na odcinku 8km. Podjazd jest znośny choć czasami muszę zejść z roweru żeby plecy odpoczęły. W tym czasie mogę cyknąć jakąś fotkę, na przykład taką:
Albo taką:
Podjazd zajął nam 1h i 40 min, na górze wciągamy żele, batony, kanapki i krokusy, popijamy wszystko dużą ilością wody i ruszamy, teraz już tylko w dół ! No prawie :) Szlak chwilami trawersuje, jeszcze kilka razy trzeba coś podejść lub podjechać ale zabawa już tuż tuż. Zjazd jest trudny, duża ilość luźnych kamieni różnych rozmiarów, uskoki, agrafki itd.
Zaliczyłem jedno OTB, na szczęście kask był na miejscu, później jeszcze jeden awaryjny lot również bez skutków ubocznych.
W dolnych partiach jest trochę łatwiej przez co można jechać szybciej i trochę sobie poużywać. Po raz kolejny wracamy do hotelu z bananami na twarzy :)
Uzypełnianie płynów© rst
Jest dżdżysto ale liczymy na poprawę pogody. Nasz cel znajduje się na północ od Rivy, znaczna część podjazdu to asfaltowa droga.
Asfalt, asfalt, asfalt...© rst
Widoczek© rst
Asfalt© rst
Ciasne włoskie uliczki© rst
Widoczek© rst
I dla urozmaicenia kawałek asfaltem© rst
Po niespełna dwóch godzinach dojeżdżamy do Lago di Tenno. Tutaj czekamy na reszte ludzików, w międzyczasie wciągając jakąś kanapkę.
Co ja pacze ?© rst
Co Ty żeś znowu wykombinował ?© rst
W tym miejscu nasza drużyna się rozłącza. Prawdziwi mężczyźni jadą dalej ze swoimi kobietami a pedały ruszają zdobyć kolejny szczyt. Tak więc z Królikiem i Adamem jedziemy dalej sami.
Lago di Tenno© rst
Przed nami 8km płaskiego asfaltu a następnie prawie 1000m w górę na odcinku 8km. Podjazd jest znośny choć czasami muszę zejść z roweru żeby plecy odpoczęły. W tym czasie mogę cyknąć jakąś fotkę, na przykład taką:
Trochę nie ostre ale who cares ?© rst
Albo taką:
Gdzie strumyk płynie z wolna...© rst
Najebiaj Adam, jesteś milion sto osiemdziesiąty© rst
Drogowznak© rst
Podjazd zajął nam 1h i 40 min, na górze wciągamy żele, batony, kanapki i krokusy, popijamy wszystko dużą ilością wody i ruszamy, teraz już tylko w dół ! No prawie :) Szlak chwilami trawersuje, jeszcze kilka razy trzeba coś podejść lub podjechać ale zabawa już tuż tuż. Zjazd jest trudny, duża ilość luźnych kamieni różnych rozmiarów, uskoki, agrafki itd.
Adam jedzie jak sie patrzy, Królik patrzy jak się jedzie© rst
Królik zjazdowy© rst
Zaliczyłem jedno OTB, na szczęście kask był na miejscu, później jeszcze jeden awaryjny lot również bez skutków ubocznych.
W dolnych partiach jest trochę łatwiej przez co można jechać szybciej i trochę sobie poużywać. Po raz kolejny wracamy do hotelu z bananami na twarzy :)
Dane wycieczki:
Km: | 52.00 | Km teren: | 20.00 | Czas: | 06:52 | km/h: | 7.57 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 2152m | Rower: | Specialized Pitch Comp |
Lago di Ledro - Monte Carone
Niedziela, 28 kwietnia 2013 | dodano:06.05.2013
Na majówkę wybraliśmy się nad jezioro Garda we Włoszech. Zatrzymaliśmy się w miejscowości Riva del Garda, która leży na północnym brzegu jeziora. Z balkonu naszego apartamentu mamy ładny widok na góry, które nas otaczają. Taki widok przy porannej kawie pozytywnie nastraja na całodzienne wycieczki.
Na pierwszy dzień wybraliśmy trasę w strone jeziora Lago di Ledro, wycieczka z założenia ma być lekka, coby się trochę rozjeździć. Wyjeżdzamy grupą sześciu osób, reszta ma dołączyć później.
Pierwsza część trasy to łagodny podjazd z pięknymi widokami przez co jedziemy dosyć powoli rozgladając się na wszystkie strony.
Pierwsze 15km zajmuje nam ponad 2h, podjeżdżamy na ok 700m. Nad jeziorem Ledro zatrzymujemy się na lody. Tutaj dołącza do nas druga część ekipy. Po krótkiej przerwie pada propozycja przedłużenia wycieczki. Nie chcemy zjeżdżać ta samą drogą co wjechaliśmy, zresztą nie byłby to zbyt ciekawy zjazd (asfalt, szuter i beton) więc z Królikiem i Adamem decydujemy się wjechać na ok 1300m. Pierwsze 500m wysokości idzie dość szybko, chociaż nachylenie jest takie, że bez trudu można lizać mostek (prędkościomierz Adama pokazuje 0km/h...). Niestety nie udało mi się całego podjazdu zrobić w siodle. Dojeżdżamy do miejsca gdzie tracimy orientacje.
Prawie 2h zajmuje nam ustalenie gdzie jesteśmy i pomimo, że pojechaliśmy dobrze i wszystkie mapy wskazują że ścieżka powinna iść dalej kręcimy sie w kółko nie wiedząc gdzie jechać. W koncu za jednym z domów znajdujemy drogę, nie wiem jak to się stało, że nie widzieliśmy tego wcześniej. Kolejne 100m przewyższenia zajmuje nam pół godziny, ponieważ cały czas upewniamu się czy dobrze jedziemy. Wyjmowanie i rozkładanie papierowej mapy jest strasznie upierdliwe i czasochłonne. Zaczyna się robić szaro, nie mamy czołówek ani innych świecących ustrojstw. Do zjechania zostało 1300m w dół. Kierujemy się na miejscowość Pragasina. Zjazd jest kamienisty, techniczny. Luźne kamienie utrudniają wytracanie prędkości. W jednym miejscu musimy sprowadzić - półka skalna wysokości około metra, chwilę rozkminiamy jak to przejechać jednak w tej chwili uznajemy wyższość natury i odpuszczamy. Taka mała lekcja pokory. Od Pragasiny jedziemy asfaltową serpentyną, tutaj można rozwinąć prędkość, jednak jest na tyle ciemno że trzeba uważać. Adam prawie ląduje na masce samochodu, który niespodziewanie pojawił się za ostrym zakrętem. Wycieczka dobiega końca, towarzyszy nam smród przypieczonych klocków hamulcowych.
Poranny widoczek z balkonu© rst
Na pierwszy dzień wybraliśmy trasę w strone jeziora Lago di Ledro, wycieczka z założenia ma być lekka, coby się trochę rozjeździć. Wyjeżdzamy grupą sześciu osób, reszta ma dołączyć później.
Pierwsza część trasy to łagodny podjazd z pięknymi widokami przez co jedziemy dosyć powoli rozgladając się na wszystkie strony.
Widok na centrum Rivy© rst
Jesteśmy coraz wyżej© rst
Widok w drugą stronę© rst
Tunele© rst
Aga na podjeździe© rst
Aga vs podjazd 1:0© rst
Krótki odpoczynek© rst
Pierwsze 15km zajmuje nam ponad 2h, podjeżdżamy na ok 700m. Nad jeziorem Ledro zatrzymujemy się na lody. Tutaj dołącza do nas druga część ekipy. Po krótkiej przerwie pada propozycja przedłużenia wycieczki. Nie chcemy zjeżdżać ta samą drogą co wjechaliśmy, zresztą nie byłby to zbyt ciekawy zjazd (asfalt, szuter i beton) więc z Królikiem i Adamem decydujemy się wjechać na ok 1300m. Pierwsze 500m wysokości idzie dość szybko, chociaż nachylenie jest takie, że bez trudu można lizać mostek (prędkościomierz Adama pokazuje 0km/h...). Niestety nie udało mi się całego podjazdu zrobić w siodle. Dojeżdżamy do miejsca gdzie tracimy orientacje.
Tutaj troche posiedzimy...© rst
Szukamy drogi© rst
Prawie 2h zajmuje nam ustalenie gdzie jesteśmy i pomimo, że pojechaliśmy dobrze i wszystkie mapy wskazują że ścieżka powinna iść dalej kręcimy sie w kółko nie wiedząc gdzie jechać. W koncu za jednym z domów znajdujemy drogę, nie wiem jak to się stało, że nie widzieliśmy tego wcześniej. Kolejne 100m przewyższenia zajmuje nam pół godziny, ponieważ cały czas upewniamu się czy dobrze jedziemy. Wyjmowanie i rozkładanie papierowej mapy jest strasznie upierdliwe i czasochłonne. Zaczyna się robić szaro, nie mamy czołówek ani innych świecących ustrojstw. Do zjechania zostało 1300m w dół. Kierujemy się na miejscowość Pragasina. Zjazd jest kamienisty, techniczny. Luźne kamienie utrudniają wytracanie prędkości. W jednym miejscu musimy sprowadzić - półka skalna wysokości około metra, chwilę rozkminiamy jak to przejechać jednak w tej chwili uznajemy wyższość natury i odpuszczamy. Taka mała lekcja pokory. Od Pragasiny jedziemy asfaltową serpentyną, tutaj można rozwinąć prędkość, jednak jest na tyle ciemno że trzeba uważać. Adam prawie ląduje na masce samochodu, który niespodziewanie pojawił się za ostrym zakrętem. Wycieczka dobiega końca, towarzyszy nam smród przypieczonych klocków hamulcowych.
Dane wycieczki:
Km: | 41.00 | Km teren: | 20.00 | Czas: | 07:21 | km/h: | 5.58 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 1592m | Rower: | Specialized Pitch Comp |