Wpisy archiwalne w miesiącu
Czerwiec, 2013
Dystans całkowity: | 290.00 km (w terenie 178.00 km; 61.38%) |
Czas w ruchu: | 33:24 |
Średnia prędkość: | 8.68 km/h |
Suma podjazdów: | 4050 m |
Maks. tętno maksymalne: | 192 (100 %) |
Maks. tętno średnie: | 152 (79 %) |
Suma kalorii: | 3089 kcal |
Liczba aktywności: | 8 |
Średnio na aktywność: | 36.25 km i 4h 10m |
Więcej statystyk |
Singletrek pod Smrkiem
Niedziela, 30 czerwca 2013 | dodano:30.06.2013
Lajtowe objeżdżanie czeskich i polskich singli. Jednak wolę Rychlebskie Ścieżki.
Sielana© TJ
Dane wycieczki:
Km: | 50.00 | Km teren: | 50.00 | Czas: | 06:00 | km/h: | 8.33 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Specialized Pitch Comp |
Pumptrack
Poniedziałek, 24 czerwca 2013 | dodano:24.06.2013
Trening hopkowo pumptrackowy na biskupinie.
Dane wycieczki:
Km: | 20.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:30 | km/h: | 8.00 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Specialized Pitch Comp |
Sępia Góra i Izerski Stóg
Sobota, 22 czerwca 2013 | dodano:22.06.2013
Wycieczka z założenia miała być lekka, ponieważ jechały z nami Agatka i Dominika. Michał chciał przejechać trasę Enduro Trophy, w którym startował w maju (zajmując bardzo dobre 19 miejsce na ponad 60 startujących, Michał jeździ na HT). Objechaliśmy większość OS'ów z tego wyścigu, ze względu na dziewczyny odpuściliśmy najtrudniejszy zjazd. Zatrzymaliśmy się 200m za stacją gondoli. Na parkingu spotkaliśmy dwóch kolegów z forum emtb, którzy jechali kawałek z nami. Pierwszy OS to fragment świeradowskiego singletracka. Ten odcinek bardzo spodobał się Agatce. Dotychczas nie miała okazji jeździć trasą z takim flow. Fajnie zacząć wycieczke od jazdy w dół jednak teraz trzeba kawałek podjechać a dokładnie musimy zdobyć Sępią Górę (828m. n. p. m), podjeżdżamy z ok 500m n. p. m więc podjazd nie zajmuje długo. Na górze robimy krótką przerwę na skałkach, z których rozchodzi się fajny widoczek. Czas zacząć pierwszy zjazd. Trasa jest dość trudna, ponieważ obfituje w dużą ilość luźnych, całkiem sporych kamieni. Dziewczyny bardzo dobrze dają sobie z nim radę i tylko w kilku miejscach prowadzą rowery. Po wczorajszych glebach na Ślęży jadę dość zachowawczo, czasami wydaje mi się, że jak miągwa. Dojeżdżamy do miejsca gdzie zaczynał się podjazd, teraz kierujemy się w strone parkingu gdzie zostawiliśmy auto, stamtąd zaczyna się stromy asfaltowy podjazd na Izerski Stóg. Przy aucie robimy krótką przerwę, Agatka ma już trochę dośc choć zrobiliśmy dopiero 20km. Podjazd, który musimy zrobić jest dość cięzki ale za to szybko moża się nim dostać na górę. Dwa lata temu więszkość wprowadziłem teraz było zdecydowanie lepiej. Po niespełna 1,5h jesteśmy na górze. Zatrzymujemy się w "restauracji" na kawę i naleśniki z jagodami. Ceny mają z kosmosu 2 naleśniki 12zł :O ale trzeba sobie jakoś wynagrodzić ten wysiłek. Po kawie i naleśnikach zaczynamy zjazd. Początek znowu obfity w luźne kamienie. Dziewczyny pomimo zmęcznie dzielnie walczą z zadowalającym skutkiem. Czym niżej tym teren przyjemniejszy, kamienie znikają i można nabrać prędkości, na ostatnim odcinku jest kilka agrawek więc można poćwiczyć zakręty. Zmęczeni ale jak zwykle zadowoleni wracamy do auta :)
Dane wycieczki:
Km: | 31.00 | Km teren: | 25.00 | Czas: | 06:38 | km/h: | 4.67 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 1650m | Rower: | Specialized Pitch Comp |
Ślęża i Radunia
Piątek, 21 czerwca 2013 | dodano:22.06.2013
Miał być wypad treningowy a wyszła wycieczka.
Dane wycieczki:
Km: | 21.00 | Km teren: | 17.00 | Czas: | 03:48 | km/h: | 5.53 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 700m | Rower: | Specialized Pitch Comp |
Jesenik
Niedziela, 16 czerwca 2013 | dodano:17.06.2013
Czułem że to będzie fajny wyjazd i moje przeczucia mnie nie myliły. Ekipa była liczna, pedałowie z Sieradza - Ted, Agata i Witek, oraz geje z Wrocławia, Królik, Wojtek, Radziu, Maciek i ja. Wyruszyliśmy ok 8:30 z parkingu na bielanach. W Jeseniku byliśmy ok 11, na miejscu odbywały się zawody na pump tacku więc chwilę oglądaliśmy jak sześciolatki dymają na x'ach. Proporceje kasku do reszty ciała wyglądały groteskowo niemniej jednak szacun, że zaczynją zabawę w tak młodym wieku. Wyglądali naprawdę pro w swoich zmaganiach.
Początkowo plan był taki, że wjeżdżamy dwa razy na Serak, minusem tego planu była konieczność pokonywania tego samego podjazdu dwa razy. Nasz nadworny operator giepeesu zaproponował więc abyśmy najpierw zaliczyli rychlebskie Super Flow a następnie pojechali na Serak. Wszakże lepiej Super Flow jechać na świeżaka coby więcej funu z tej traski wykrzesać. Tak więc zrobiliśmy. Stosunkowo krótki podjazd, bo tylko 350m w pionie, zajął nam godzinkę i mogliśmy zacząć zabawę. Kilka razy powtarzaliśmy najciekawsze elementy trailu, między innymi drop na bandę poprzedzony czterema hopkami, nie obyło się bez spektakularnych gleb :). Poźniej jeszcze kilka hopek i dropów poprawialiśmy w celach rekreacyjno treningowych i po ponad trzech godzinach od startu skończyliśmy pierwszy etap wycieczki. Na zastavce urządziliśmy mały paśnik i w tym miejscu nasza drużyna się rozdzieliła. Z Królikiem i Wojtkiem trzymaliśmy się pierwotnego planu aby zdobyć Serak, reszta ekipy pojechała obadać inne single. Aby zacząć podjazd na Serak musimy przejechać 10km asfaltówką z nieznacznym przewyższeniem a następnie jeszcze 10km podjazdu w większości również asfaltowego. Po drodze uzupełniamy zapasy w markecie. Bukłaki naładowane można ruszać dalej. W tym momencie nasza wycieczka trwa już 5,5h godziny wliczając wszystkie postoje. Wjazd na Serak planowo zajmie nam ok 2h. Moja rzyć jest już w kiepskiej kondycji, strasznie obtarła mnie wkładka i marzy mi się przewinięcie pieluchy oraz okład z aloesu, albo chociaż kilka gram alantalu... Na kilkanaście metrów podjazdu muszę zejść z siodła dać odpocząć czterem literom. Podjazd udało się pokonać w planowanym czasie. Teraz już tylko 900m deniwelacji do pokonania. Zjazd dość techniczny ale całkiem szybki, najeżony ostrymi kamieniami i korzeniami. Sćieżka wygląda jak dzika ale delikatne bandy, agrafki i usypany z kamieni drop sugerują, że jest specjalnie przygotowana dla rowerzystów. Ostatni kawałek zjazdu buszowaliśmy w metrowej trawie i trenowaliśmy kładzenie się w zakrętach. Poziom adrenaliny i endorfin na chwilę przytłumił zmęczenie, które po chwili wróciło. Satysfakcja z pokonanengo dystansu oraz świetna zabawa w doborowym towarzystwie rekompensują wszystko!
Zdjęcia na blogu kolegi:
http://narower.nadarzynski.net/gallery/index/item/88
Początkowo plan był taki, że wjeżdżamy dwa razy na Serak, minusem tego planu była konieczność pokonywania tego samego podjazdu dwa razy. Nasz nadworny operator giepeesu zaproponował więc abyśmy najpierw zaliczyli rychlebskie Super Flow a następnie pojechali na Serak. Wszakże lepiej Super Flow jechać na świeżaka coby więcej funu z tej traski wykrzesać. Tak więc zrobiliśmy. Stosunkowo krótki podjazd, bo tylko 350m w pionie, zajął nam godzinkę i mogliśmy zacząć zabawę. Kilka razy powtarzaliśmy najciekawsze elementy trailu, między innymi drop na bandę poprzedzony czterema hopkami, nie obyło się bez spektakularnych gleb :). Poźniej jeszcze kilka hopek i dropów poprawialiśmy w celach rekreacyjno treningowych i po ponad trzech godzinach od startu skończyliśmy pierwszy etap wycieczki. Na zastavce urządziliśmy mały paśnik i w tym miejscu nasza drużyna się rozdzieliła. Z Królikiem i Wojtkiem trzymaliśmy się pierwotnego planu aby zdobyć Serak, reszta ekipy pojechała obadać inne single. Aby zacząć podjazd na Serak musimy przejechać 10km asfaltówką z nieznacznym przewyższeniem a następnie jeszcze 10km podjazdu w większości również asfaltowego. Po drodze uzupełniamy zapasy w markecie. Bukłaki naładowane można ruszać dalej. W tym momencie nasza wycieczka trwa już 5,5h godziny wliczając wszystkie postoje. Wjazd na Serak planowo zajmie nam ok 2h. Moja rzyć jest już w kiepskiej kondycji, strasznie obtarła mnie wkładka i marzy mi się przewinięcie pieluchy oraz okład z aloesu, albo chociaż kilka gram alantalu... Na kilkanaście metrów podjazdu muszę zejść z siodła dać odpocząć czterem literom. Podjazd udało się pokonać w planowanym czasie. Teraz już tylko 900m deniwelacji do pokonania. Zjazd dość techniczny ale całkiem szybki, najeżony ostrymi kamieniami i korzeniami. Sćieżka wygląda jak dzika ale delikatne bandy, agrafki i usypany z kamieni drop sugerują, że jest specjalnie przygotowana dla rowerzystów. Ostatni kawałek zjazdu buszowaliśmy w metrowej trawie i trenowaliśmy kładzenie się w zakrętach. Poziom adrenaliny i endorfin na chwilę przytłumił zmęczenie, które po chwili wróciło. Satysfakcja z pokonanengo dystansu oraz świetna zabawa w doborowym towarzystwie rekompensują wszystko!
Zdjęcia na blogu kolegi:
http://narower.nadarzynski.net/gallery/index/item/88
Dane wycieczki:
Km: | 62.00 | Km teren: | 30.00 | Czas: | 05:25 | km/h: | 11.45 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Specialized Pitch Comp |
Gryl
Sobota, 15 czerwca 2013 | dodano:15.06.2013
Wro - Wysoka - Wro
Dane wycieczki:
Km: | 25.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:45 | km/h: | 14.29 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Specialized Pitch Comp |
Wro
Czwartek, 13 czerwca 2013 | dodano:14.06.2013
Delikatne kręcenie po wro.
Dane wycieczki:
Km: | 25.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:00 | km/h: | 12.50 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Specialized Pitch Comp |
BM Głuszyca
Sobota, 8 czerwca 2013 | dodano:10.06.2013
Jako że pogoda nas nie rozpieszcza ostatnimi czasy, jakikolwiek wyjazd w teren stał pod znakiem zapytania, dlatego zdecydowałem się wziąć udział w maratonie. Szczęśliwie trafem wyścig odbywał się w miejscowości, którą chciałem w najbliższym czasie odwiedzić w celu popedałowania. Głuszyca to wieś położona 80km od Wrocławia w pobliżu gór Suchych i Sowich. Wybrałem dystans Mega, profil trasy prezentuje się tak:
Start jest o 11. O 8:30 wystartowaliśmy z Wrocławia w składzie ja, Agatka i Mateusz. Chwilę przed 10 byliśmy na miejscu. Odebraliśmy numery z chipami i kit startowy w którym znajdowły się dwie paczki chrupek, szybernaście ulotek i talon na paszę. Czasu starczyło na rozpakowanie rowerów, przebranie i oddanie płynu wytworzonego w nerkach.
Na starcie spotkałem Królika i Bartka. Królik jak sama nazwa wskazuje jest koniem i chce jechać dystans Giga, no to powo chłopaku z budyniu :) Punktualnie o 11:14 wystartowaliśmy. Grupa rozciągała się długo, pierwsze 20km jechaliśmy dość gęsto. Pierwsze 11km to praktycznie sam podjazd. Pierwszy zjazd i pojawia się rogal na twarzy, jak dla mnie mogłoby być już cały czas w dół :) Trasa jest ciekawa, czasem jedziemy szeroką szutrówką, czasem wpadamy w singla, zjazdy są technicznie bardzo łatwe (nikt nie sprowadza) ale i tak udaje się przeskoczyć sporo oczek do przodu (co na podjeździe wraca do stanu uprzedniego). Po rozjedzie na mini grupa praktycznie się nie przetasowuje, każdy jedzie na swojej pozycji. Tuż za rozjazdem wita nan spora ścianka do podjechania, a raczej podprowadzenia. Jest na tyle wąsko, że cieżko się minąć. Na trzydziestym kilometrze łapie mnie taki głód, że ciężko się skupić na jeździe. Nic dziwnego, śniadanie jadłem o 7 rano a jest 14. Do bufetu jeszcze 7km... Żele zjadłem a w zasadzie wypiłem bo okazały się być syropami. Wody mi nie brakuje ale głodu wodą nie oszukam. Dołączam do jakiejś wesołej drużyny i jedziemy chwilę razem. Gadając zapominam trochę o głodzie. Bufet coraz bliżej. Kawałek zjazdu i jest, widzę namiot i pierdyliard kubków na glebie. Wciągam banany, wafle, suszone morele, wafle banany pomarańcze wszystko wciągam jak odkurzacz. Napełniam bukłak coby płynu nie zabrakło do mety i po 10 minutach jestem znowu na szlaku. Jadę powoli, byle podjazd z młynka bo inaczej jakoś ciężko - wiem jestem parówa. Do mety zostało niecałe 20km, na szczęście spora część w dół więc ta część trasy mija relatywnie szybko.
Podsumowując, wyścig bardzo fajny, jak na moją kondycję trochę za długi znaczy się jest nad czym pracować. Organizacja imprezy bez zarzutu, wyniki online, sms z wynikiem dostałem zaraz po przekroczeniu mety, trasa bardzo dobrze oznaczona. Pogoda dopisała, burza przeszła 10km z boku i dzięki Bogu bo jadąc w deszczu bym się zarżnął całkowicie. Generalnie było bardzo pozytywnie :)
Galeria
Relacja w TVP:
Profil trasy© bikemaraton.com.pl
Mapka© bikemaraton.com.pl
Start jest o 11. O 8:30 wystartowaliśmy z Wrocławia w składzie ja, Agatka i Mateusz. Chwilę przed 10 byliśmy na miejscu. Odebraliśmy numery z chipami i kit startowy w którym znajdowły się dwie paczki chrupek, szybernaście ulotek i talon na paszę. Czasu starczyło na rozpakowanie rowerów, przebranie i oddanie płynu wytworzonego w nerkach.
Unpacking© amela
Na starcie spotkałem Królika i Bartka. Królik jak sama nazwa wskazuje jest koniem i chce jechać dystans Giga, no to powo chłopaku z budyniu :) Punktualnie o 11:14 wystartowaliśmy. Grupa rozciągała się długo, pierwsze 20km jechaliśmy dość gęsto. Pierwsze 11km to praktycznie sam podjazd. Pierwszy zjazd i pojawia się rogal na twarzy, jak dla mnie mogłoby być już cały czas w dół :) Trasa jest ciekawa, czasem jedziemy szeroką szutrówką, czasem wpadamy w singla, zjazdy są technicznie bardzo łatwe (nikt nie sprowadza) ale i tak udaje się przeskoczyć sporo oczek do przodu (co na podjeździe wraca do stanu uprzedniego). Po rozjedzie na mini grupa praktycznie się nie przetasowuje, każdy jedzie na swojej pozycji. Tuż za rozjazdem wita nan spora ścianka do podjechania, a raczej podprowadzenia. Jest na tyle wąsko, że cieżko się minąć. Na trzydziestym kilometrze łapie mnie taki głód, że ciężko się skupić na jeździe. Nic dziwnego, śniadanie jadłem o 7 rano a jest 14. Do bufetu jeszcze 7km... Żele zjadłem a w zasadzie wypiłem bo okazały się być syropami. Wody mi nie brakuje ale głodu wodą nie oszukam. Dołączam do jakiejś wesołej drużyny i jedziemy chwilę razem. Gadając zapominam trochę o głodzie. Bufet coraz bliżej. Kawałek zjazdu i jest, widzę namiot i pierdyliard kubków na glebie. Wciągam banany, wafle, suszone morele, wafle banany pomarańcze wszystko wciągam jak odkurzacz. Napełniam bukłak coby płynu nie zabrakło do mety i po 10 minutach jestem znowu na szlaku. Jadę powoli, byle podjazd z młynka bo inaczej jakoś ciężko - wiem jestem parówa. Do mety zostało niecałe 20km, na szczęście spora część w dół więc ta część trasy mija relatywnie szybko.
Jedzonko© amela
Brudas© amela
Spakowany© amela
Podsumowując, wyścig bardzo fajny, jak na moją kondycję trochę za długi znaczy się jest nad czym pracować. Organizacja imprezy bez zarzutu, wyniki online, sms z wynikiem dostałem zaraz po przekroczeniu mety, trasa bardzo dobrze oznaczona. Pogoda dopisała, burza przeszła 10km z boku i dzięki Bogu bo jadąc w deszczu bym się zarżnął całkowicie. Generalnie było bardzo pozytywnie :)
Galeria
Relacja w TVP:
Dane wycieczki:
Km: | 56.00 | Km teren: | 56.00 | Czas: | 05:18 | km/h: | 10.57 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | 192(100%) | HRavg | 152( 79%) | |
Kalorie: | 3089kcal | Podjazdy: | 1700m | Rower: |