Jesenik
Niedziela, 16 czerwca 2013 | dodano:17.06.2013
Czułem że to będzie fajny wyjazd i moje przeczucia mnie nie myliły. Ekipa była liczna, pedałowie z Sieradza - Ted, Agata i Witek, oraz geje z Wrocławia, Królik, Wojtek, Radziu, Maciek i ja. Wyruszyliśmy ok 8:30 z parkingu na bielanach. W Jeseniku byliśmy ok 11, na miejscu odbywały się zawody na pump tacku więc chwilę oglądaliśmy jak sześciolatki dymają na x'ach. Proporceje kasku do reszty ciała wyglądały groteskowo niemniej jednak szacun, że zaczynją zabawę w tak młodym wieku. Wyglądali naprawdę pro w swoich zmaganiach.
Początkowo plan był taki, że wjeżdżamy dwa razy na Serak, minusem tego planu była konieczność pokonywania tego samego podjazdu dwa razy. Nasz nadworny operator giepeesu zaproponował więc abyśmy najpierw zaliczyli rychlebskie Super Flow a następnie pojechali na Serak. Wszakże lepiej Super Flow jechać na świeżaka coby więcej funu z tej traski wykrzesać. Tak więc zrobiliśmy. Stosunkowo krótki podjazd, bo tylko 350m w pionie, zajął nam godzinkę i mogliśmy zacząć zabawę. Kilka razy powtarzaliśmy najciekawsze elementy trailu, między innymi drop na bandę poprzedzony czterema hopkami, nie obyło się bez spektakularnych gleb :). Poźniej jeszcze kilka hopek i dropów poprawialiśmy w celach rekreacyjno treningowych i po ponad trzech godzinach od startu skończyliśmy pierwszy etap wycieczki. Na zastavce urządziliśmy mały paśnik i w tym miejscu nasza drużyna się rozdzieliła. Z Królikiem i Wojtkiem trzymaliśmy się pierwotnego planu aby zdobyć Serak, reszta ekipy pojechała obadać inne single. Aby zacząć podjazd na Serak musimy przejechać 10km asfaltówką z nieznacznym przewyższeniem a następnie jeszcze 10km podjazdu w większości również asfaltowego. Po drodze uzupełniamy zapasy w markecie. Bukłaki naładowane można ruszać dalej. W tym momencie nasza wycieczka trwa już 5,5h godziny wliczając wszystkie postoje. Wjazd na Serak planowo zajmie nam ok 2h. Moja rzyć jest już w kiepskiej kondycji, strasznie obtarła mnie wkładka i marzy mi się przewinięcie pieluchy oraz okład z aloesu, albo chociaż kilka gram alantalu... Na kilkanaście metrów podjazdu muszę zejść z siodła dać odpocząć czterem literom. Podjazd udało się pokonać w planowanym czasie. Teraz już tylko 900m deniwelacji do pokonania. Zjazd dość techniczny ale całkiem szybki, najeżony ostrymi kamieniami i korzeniami. Sćieżka wygląda jak dzika ale delikatne bandy, agrafki i usypany z kamieni drop sugerują, że jest specjalnie przygotowana dla rowerzystów. Ostatni kawałek zjazdu buszowaliśmy w metrowej trawie i trenowaliśmy kładzenie się w zakrętach. Poziom adrenaliny i endorfin na chwilę przytłumił zmęczenie, które po chwili wróciło. Satysfakcja z pokonanengo dystansu oraz świetna zabawa w doborowym towarzystwie rekompensują wszystko!
Zdjęcia na blogu kolegi:
http://narower.nadarzynski.net/gallery/index/item/88
Początkowo plan był taki, że wjeżdżamy dwa razy na Serak, minusem tego planu była konieczność pokonywania tego samego podjazdu dwa razy. Nasz nadworny operator giepeesu zaproponował więc abyśmy najpierw zaliczyli rychlebskie Super Flow a następnie pojechali na Serak. Wszakże lepiej Super Flow jechać na świeżaka coby więcej funu z tej traski wykrzesać. Tak więc zrobiliśmy. Stosunkowo krótki podjazd, bo tylko 350m w pionie, zajął nam godzinkę i mogliśmy zacząć zabawę. Kilka razy powtarzaliśmy najciekawsze elementy trailu, między innymi drop na bandę poprzedzony czterema hopkami, nie obyło się bez spektakularnych gleb :). Poźniej jeszcze kilka hopek i dropów poprawialiśmy w celach rekreacyjno treningowych i po ponad trzech godzinach od startu skończyliśmy pierwszy etap wycieczki. Na zastavce urządziliśmy mały paśnik i w tym miejscu nasza drużyna się rozdzieliła. Z Królikiem i Wojtkiem trzymaliśmy się pierwotnego planu aby zdobyć Serak, reszta ekipy pojechała obadać inne single. Aby zacząć podjazd na Serak musimy przejechać 10km asfaltówką z nieznacznym przewyższeniem a następnie jeszcze 10km podjazdu w większości również asfaltowego. Po drodze uzupełniamy zapasy w markecie. Bukłaki naładowane można ruszać dalej. W tym momencie nasza wycieczka trwa już 5,5h godziny wliczając wszystkie postoje. Wjazd na Serak planowo zajmie nam ok 2h. Moja rzyć jest już w kiepskiej kondycji, strasznie obtarła mnie wkładka i marzy mi się przewinięcie pieluchy oraz okład z aloesu, albo chociaż kilka gram alantalu... Na kilkanaście metrów podjazdu muszę zejść z siodła dać odpocząć czterem literom. Podjazd udało się pokonać w planowanym czasie. Teraz już tylko 900m deniwelacji do pokonania. Zjazd dość techniczny ale całkiem szybki, najeżony ostrymi kamieniami i korzeniami. Sćieżka wygląda jak dzika ale delikatne bandy, agrafki i usypany z kamieni drop sugerują, że jest specjalnie przygotowana dla rowerzystów. Ostatni kawałek zjazdu buszowaliśmy w metrowej trawie i trenowaliśmy kładzenie się w zakrętach. Poziom adrenaliny i endorfin na chwilę przytłumił zmęczenie, które po chwili wróciło. Satysfakcja z pokonanengo dystansu oraz świetna zabawa w doborowym towarzystwie rekompensują wszystko!
Zdjęcia na blogu kolegi:
http://narower.nadarzynski.net/gallery/index/item/88
Dane wycieczki:
Km: | 62.00 | Km teren: | 30.00 | Czas: | 05:25 | km/h: | 11.45 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Specialized Pitch Comp |
Komentarze
Komentuj