Lago di Ledro - Monte Carone
Niedziela, 28 kwietnia 2013 | dodano:06.05.2013
Na majówkę wybraliśmy się nad jezioro Garda we Włoszech. Zatrzymaliśmy się w miejscowości Riva del Garda, która leży na północnym brzegu jeziora. Z balkonu naszego apartamentu mamy ładny widok na góry, które nas otaczają. Taki widok przy porannej kawie pozytywnie nastraja na całodzienne wycieczki.
Na pierwszy dzień wybraliśmy trasę w strone jeziora Lago di Ledro, wycieczka z założenia ma być lekka, coby się trochę rozjeździć. Wyjeżdzamy grupą sześciu osób, reszta ma dołączyć później.
Pierwsza część trasy to łagodny podjazd z pięknymi widokami przez co jedziemy dosyć powoli rozgladając się na wszystkie strony.
Pierwsze 15km zajmuje nam ponad 2h, podjeżdżamy na ok 700m. Nad jeziorem Ledro zatrzymujemy się na lody. Tutaj dołącza do nas druga część ekipy. Po krótkiej przerwie pada propozycja przedłużenia wycieczki. Nie chcemy zjeżdżać ta samą drogą co wjechaliśmy, zresztą nie byłby to zbyt ciekawy zjazd (asfalt, szuter i beton) więc z Królikiem i Adamem decydujemy się wjechać na ok 1300m. Pierwsze 500m wysokości idzie dość szybko, chociaż nachylenie jest takie, że bez trudu można lizać mostek (prędkościomierz Adama pokazuje 0km/h...). Niestety nie udało mi się całego podjazdu zrobić w siodle. Dojeżdżamy do miejsca gdzie tracimy orientacje.
Prawie 2h zajmuje nam ustalenie gdzie jesteśmy i pomimo, że pojechaliśmy dobrze i wszystkie mapy wskazują że ścieżka powinna iść dalej kręcimy sie w kółko nie wiedząc gdzie jechać. W koncu za jednym z domów znajdujemy drogę, nie wiem jak to się stało, że nie widzieliśmy tego wcześniej. Kolejne 100m przewyższenia zajmuje nam pół godziny, ponieważ cały czas upewniamu się czy dobrze jedziemy. Wyjmowanie i rozkładanie papierowej mapy jest strasznie upierdliwe i czasochłonne. Zaczyna się robić szaro, nie mamy czołówek ani innych świecących ustrojstw. Do zjechania zostało 1300m w dół. Kierujemy się na miejscowość Pragasina. Zjazd jest kamienisty, techniczny. Luźne kamienie utrudniają wytracanie prędkości. W jednym miejscu musimy sprowadzić - półka skalna wysokości około metra, chwilę rozkminiamy jak to przejechać jednak w tej chwili uznajemy wyższość natury i odpuszczamy. Taka mała lekcja pokory. Od Pragasiny jedziemy asfaltową serpentyną, tutaj można rozwinąć prędkość, jednak jest na tyle ciemno że trzeba uważać. Adam prawie ląduje na masce samochodu, który niespodziewanie pojawił się za ostrym zakrętem. Wycieczka dobiega końca, towarzyszy nam smród przypieczonych klocków hamulcowych.
Poranny widoczek z balkonu© rst
Na pierwszy dzień wybraliśmy trasę w strone jeziora Lago di Ledro, wycieczka z założenia ma być lekka, coby się trochę rozjeździć. Wyjeżdzamy grupą sześciu osób, reszta ma dołączyć później.
Pierwsza część trasy to łagodny podjazd z pięknymi widokami przez co jedziemy dosyć powoli rozgladając się na wszystkie strony.
Widok na centrum Rivy© rst
Jesteśmy coraz wyżej© rst
Widok w drugą stronę© rst
Tunele© rst
Aga na podjeździe© rst
Aga vs podjazd 1:0© rst
Krótki odpoczynek© rst
Pierwsze 15km zajmuje nam ponad 2h, podjeżdżamy na ok 700m. Nad jeziorem Ledro zatrzymujemy się na lody. Tutaj dołącza do nas druga część ekipy. Po krótkiej przerwie pada propozycja przedłużenia wycieczki. Nie chcemy zjeżdżać ta samą drogą co wjechaliśmy, zresztą nie byłby to zbyt ciekawy zjazd (asfalt, szuter i beton) więc z Królikiem i Adamem decydujemy się wjechać na ok 1300m. Pierwsze 500m wysokości idzie dość szybko, chociaż nachylenie jest takie, że bez trudu można lizać mostek (prędkościomierz Adama pokazuje 0km/h...). Niestety nie udało mi się całego podjazdu zrobić w siodle. Dojeżdżamy do miejsca gdzie tracimy orientacje.
Tutaj troche posiedzimy...© rst
Szukamy drogi© rst
Prawie 2h zajmuje nam ustalenie gdzie jesteśmy i pomimo, że pojechaliśmy dobrze i wszystkie mapy wskazują że ścieżka powinna iść dalej kręcimy sie w kółko nie wiedząc gdzie jechać. W koncu za jednym z domów znajdujemy drogę, nie wiem jak to się stało, że nie widzieliśmy tego wcześniej. Kolejne 100m przewyższenia zajmuje nam pół godziny, ponieważ cały czas upewniamu się czy dobrze jedziemy. Wyjmowanie i rozkładanie papierowej mapy jest strasznie upierdliwe i czasochłonne. Zaczyna się robić szaro, nie mamy czołówek ani innych świecących ustrojstw. Do zjechania zostało 1300m w dół. Kierujemy się na miejscowość Pragasina. Zjazd jest kamienisty, techniczny. Luźne kamienie utrudniają wytracanie prędkości. W jednym miejscu musimy sprowadzić - półka skalna wysokości około metra, chwilę rozkminiamy jak to przejechać jednak w tej chwili uznajemy wyższość natury i odpuszczamy. Taka mała lekcja pokory. Od Pragasiny jedziemy asfaltową serpentyną, tutaj można rozwinąć prędkość, jednak jest na tyle ciemno że trzeba uważać. Adam prawie ląduje na masce samochodu, który niespodziewanie pojawił się za ostrym zakrętem. Wycieczka dobiega końca, towarzyszy nam smród przypieczonych klocków hamulcowych.
Dane wycieczki:
Km: | 41.00 | Km teren: | 20.00 | Czas: | 07:21 | km/h: | 5.58 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 1592m | Rower: | Specialized Pitch Comp |
Komentarze
Komentuj