Rude Skov
Sobota, 20 października 2012 | dodano:22.10.2012
Przekopując internetowe czeluści natrafiłem na stronkę freeridemtb.dk, na której znalazłem las Rude Skov (Skov=las), w którym rzekomo znajduje się freeride zone. Pierwsza myśl: URATOWANY!
Czad nad czady, po 4 miesiącach poszukiwań znalazłem miejscówkę gdzie można poszaleć, pouczyć się skakać, jeździć w bandach i dropić. Nazajutrz wybraliśmy się do tego lasu wraz z Agą i Krzyśkiem. Zaczęliśmy od niebieskiego szlaku. Pogoda była świetna, widoki także.
Pomimo niedużego obszaru jaki zajmuje las znaleźliśmy mnóstwo fajnych ścieżek, właściwie nie musieliśmy ich szukać bo trasa jest oznaczona i trzymaliśmy się jej cały czas.
Coraz dalej było tylko lepiej. Ciężko było się nudzić, podjazdy całkiem przyjemne, kilka zjazdów też się znalazło, może nie były jakieś karkołomne ale zawsze coś.
Jest lepiej niż dobrze :) Jak do tej pory najlepsza miejscówka w DK na jakiej dane mi było jeździć. A jeszcze nie dojechaliśmy do green line, na której ma być mnogo w atrakcje.
Po ok. trzydziestu minutach jazdy singlami docieramy do freeride zone. Na żywo wygląda lepiej niż na filmikach i oczywiście hopy są większe niż się wydawały. Rozejrzałem się po "parku" i zacząłem próbować swoich sił. Loty raczej asekuracyjne, trzy hopki na pół gwizdka, parę band i drop na koniec. Ostatnia próba zakończona lądowaniem z kierownicą w bucie ;]. Ok jeszcze tu wrócę na świeżaka.
Dalej jedziemy niebieskim i dojeżdżamy do miejsca gdzie dwie godziny temu zaczęliśmy. Po drodze jeszcze jeden większy podjazd.
Nie czuję zmęczenia a na twarzy mam rogala, w końcu miejsce godne uwagi. Wcześniej myślałem że Tisvilde to jedyna miejscówka gdzie można pojeździć w jako takim terenie. Myliłem się, Rude Skov rządzi! Żeby było ciekawiej 4 listopada odbywa się tu jeden z wyścigów Slush Cup, jeśli nic mi nie przeszkodzi to na pewnoe wystartuję.
Czad nad czady, po 4 miesiącach poszukiwań znalazłem miejscówkę gdzie można poszaleć, pouczyć się skakać, jeździć w bandach i dropić. Nazajutrz wybraliśmy się do tego lasu wraz z Agą i Krzyśkiem. Zaczęliśmy od niebieskiego szlaku. Pogoda była świetna, widoki także.
Blegmandsmose© Krzysztof Ibisz
Pomimo niedużego obszaru jaki zajmuje las znaleźliśmy mnóstwo fajnych ścieżek, właściwie nie musieliśmy ich szukać bo trasa jest oznaczona i trzymaliśmy się jej cały czas.
Kawałek szutrówki© Krzysztof Ibisz
Aga walczy na podjeździe© Krzysztof Ibisz
Im dalej w las tym drzewo z kropką© Krzysztof Ibisz
Coraz dalej było tylko lepiej. Ciężko było się nudzić, podjazdy całkiem przyjemne, kilka zjazdów też się znalazło, może nie były jakieś karkołomne ale zawsze coś.
Bandzior© Krzysztof Ibisz
Banda, mostek, uskok© Krzysztof Ibisz
Jest lepiej niż dobrze :) Jak do tej pory najlepsza miejscówka w DK na jakiej dane mi było jeździć. A jeszcze nie dojechaliśmy do green line, na której ma być mnogo w atrakcje.
Trialowe naleciałości...© Krzysztof Ibisz
Klimatycznie© Krzysztof Ibisz
Batonimy i pompczymy© Krzysztof Ibisz
Złoty jesion© Krzysztof Ibisz
Po ok. trzydziestu minutach jazdy singlami docieramy do freeride zone. Na żywo wygląda lepiej niż na filmikach i oczywiście hopy są większe niż się wydawały. Rozejrzałem się po "parku" i zacząłem próbować swoich sił. Loty raczej asekuracyjne, trzy hopki na pół gwizdka, parę band i drop na koniec. Ostatnia próba zakończona lądowaniem z kierownicą w bucie ;]. Ok jeszcze tu wrócę na świeżaka.
Freeride zone© Krzysztof Ibisz
Dalej jedziemy niebieskim i dojeżdżamy do miejsca gdzie dwie godziny temu zaczęliśmy. Po drodze jeszcze jeden większy podjazd.
Uphill© Krzysztof Ibisz
Szerokości© Krzysztof Ibisz
Dane wycieczki:
Km: | 9.50 | Km teren: | 9.50 | Czas: | 01:30 | km/h: | 6.33 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 14.0 | HRmax: | 187( 97%) | HRavg | 142( 73%) |
Kalorie: | 1125kcal | Podjazdy: | 660m | Rower: | Specialized Pitch Comp |
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj